Edyta Kulczak

Edyta Kulczak

Anioł

Na schodach
do mojego domu
usiadł Anioł
a skrzydła 
zagrodziły
całe wejście

Przyglądali mu się
wszyscy sąsiedzi
omijali
roztoczoną białość 
dookoła

A ja patrzyłam 
zdziwiona przez okno
i nie wyszłam
na jego spotkanie

nie wiem 
sama
dlaczego



Bryczka

i jeszcze żeby mocniej 
kołysało
gdy przeskakują
z nogi na nogę
w swoich zabawnych 
butach zimowych
wiosną …

bo jak kołysze
on mnie przecież musi
trzymać za rękę
podpierać ramieniem
żebym nie spadła
w tę trawę świeżą
i nieśmiałą jeszcze …

i wtedy mogę
mocniej się przytulić
śmiać z rozbawieniem
i patrzeć na drzewa
bez liści jeszcze …

i spuszczać oczy
kiedy na mnie patrzy
i czekać cicho
kiedy usta swoje
do moich
zbliży …
wreszcie …



Pieta

jesteś
na moich
rękach
obrócony w zapach
zmysłowy
tulę go
z bólem
do policzków
i rozpaczam
że odszedłeś
tak szybko

jeszcze
przed chwilą
miałam ciebie
w żywych ramionach
i mocną 
stroną miłości
wierzyłam
że zostaniesz

z nadzieją
smutno
głaszczę ciało
skamieniałe

wiem
powrócisz wkrótce
tak jak było 
powiedziane



Jesień

Obeszła wkoło
drzewa
i przycupnęła
przy mnie
na brzeżku
ławki
jeszcze zielonej
lecz posmutniałej trochę
przykurzonej

Tyle emocji
w sobie niosła
tyle wzruszeń
i pocałunków
w głowie
tyle za nią 
szło
i nie ma

Chciała się
chyba zwierzyć
i powzdychać 
wspólnie
spojrzała w moje
oczy nieruchome
i na ręce
w rękawiczkach
na kolanach
złożone

- wstała
i odeszła
 
 
 *  *  *

Śniłam o truskawkach
tak jak chciałeś
i o niebie śniłam
nie takim zwykłym
błękitnym
lecz takim
przy tobie

gdy trzymasz
mnie za rękę
i pewnym wzrokiem
śledzisz nawet
liście na drzewach
i śmiejesz się
z moich smutków
i szybko je
rozwiewasz

z niedowierzaniem
łapię twoje
słowa
i podbiegając
zaglądam im w oczy
czy to jest żart
czy nie żart?

idę obok
ciebie
jak dziecko
jem truskawki
czerwone
czerwieńsze od tamtych
z zeszłego lata
to nie żart
 
 
 *  *  *
 
a mówiłeś
że jestem
nie z tego świata
bo tak zabawnie
układam nogi
gdy stoję…

a moja twarz
przypomina
smutnego anioła
gdy płacze…

a moje oczy
w których ciszę
ktoś namalował
kilkoma kropkami
nie mają końca
więc je muszę 
zakrywać rzęsami
lub dłonią twoją
szybko…

i mówiłeś
że kochać mnie
to być gdzie indziej
gdzieś dalej
dalej…
całkiem dalej… 
i nie da się już
stamtąd
powrócić
tak łatwo…

a wróciłeś…
 
 
*  *  *

kiedy przyjdę
poznasz że to ja
będę miała 
na sobie 
twój wzrok
i czarujący zapach
porcelany

potknę się na pewno
niezdarnie
na schodach
lub zaraz potem
zawadzę butem
o niezgrabny kamień

usiądę
przy właściwym stoliku
speszona lekko
bez obawy
twoim uśmiechem

obejrzysz się
czy nikt nie patrzy
i dotkniesz
mojej dłoni
a ona utonie 
w twoim cieple
razem 
ze mną