bip bip bip - M.Zgaiński

bip bip bip - M.Zgaiński

bip bip bip - Marek Zgaiński
"bip bip bip:"
Marek Zgaiński
Łamanie, druk, oprawa:
ZP DRUCZEK - Studium Kulturalne im. K. Rojewskiej
60-255 Poznań, Chociszewskiego 19/1
tel. 607 568 336
ISBN - 83908396-6-0
Poznań, 2001


Wybór kilku fragmentów:

"Dlaczego chce pan napisać tę książkę?
Odpowiedź A: Bo przepełniony jest pan miłością i bólem jednocześnie, 
i uczucie to zaczyna się gdzieś w okolicy żołądka i promieniuje aż do czubków palców?
Odpowiedź B: Robi to pan dla pieniędzy, bo jest pan przekonany, że ludzie kupią pana historię?
Odpowiedź C: Chce pan opisać ten dzień, który zaczął się na początku jesieni 93 roku i trwa do dzisiaj, dzień, w czasie którego postarzał się pan o dziesięć lat?
Odpowiedź D: Jest pan biednym, małym, chorym sukinsynem, któremu wydaje się, , że jest wyjątkowy, a przynajmniej chciałby takim być?
Niech się pan teraz nad tym dobrze zastanowi i wybierze odpowiedź. Ma pan dużo czasu (włącza się muzyczka, która umila przedłużające się oczekiwanie na odpowiedź).
Obawiam, się, że to może jeszcze potrwać, dlatego zostawmy tego faceta, który wgapia się teraz w monitor, pot perli mu się na czole i który zastanawia się, jaką odpowiedź wybrać, bo wie, że od tego zależy wszystko. Niech się męczy, i dobrze mu tak.
Odpowiem ci: Żadna z tych odpowiedzi nie jest prawdziwa, to podpucha, taki numer pod publiczkę. Naprawdę piszę dlatego, że Agnieszka wyszła na chwilę, zostawiła mi włączony komputer i staram się czymś zająć
ręce czekając na jej powrót. Nie, no mógłbym jeszcze od biedy oglądać telewizję, ale - jak wspomniałem - muszę zająć czymś ręce, (dlaczego ręce domyśl się sam) no to piszę. Moja znajoma, która pisywała na zamówienie 
romanse na metry, powiedziała kiedyś, że pisanie jest czynnością czysto fizjologiczną. Pisze, dopóki nie zaczną ją boleć ręce.. Wtedy wstaje od maszyny, rozluźnia dłonie, spaceruje przez parę minut i wraca do pisania nie gubiąc wątku. Bez obawy. W moim przypadku nie grozi ci lektura książki na metry, choćby dlatego, ze muszę oszczędzać ręce choćby do powrotu Agnieszki. Więc nie przemęczając się piszę dalej…." 

"…     - Misiel
 myślisz, że mogła to zrobić?
- Możliwe, zawsze była wyrafinowana.
- Od dziecka.
- Nie wiem, czy od dziecka, ale od momentu, w którym ją poznałeś, 
 na pewno.
-Czyli, że wszystko udawała?
- A co ty sobie wyobrażasz? - wtrąca się Wojtek - Ile ty masz lat chłopcze? Była z tobą na każdy gwizdek, bo miała w tym interes, bo… no wiesz, uczyłeś ją, może myślała, że załatwisz jej robotę w radio, a jak się okazało, że sam już nie masz roboty, to…  no, co ci będę dużo mówił…."

"Koniec
Co, to ma być koniec? Tak po prostu?
Nie powiedziałeś jeszcze, dlaczego chcesz napisać książkę, ani po jaką cholerę trzeba było zbierać te punkty.
Dobrze, odpowiem ci. Musiałem czymś zająć ręce, żeby nie zrobić sobie krzywdy.
A punkty… Jeśli ci wyszło ponad dziesięć, to znaczy, że jednak mamy ze sobą coś wspólnego.
Zadzwoń…"


Wybór fragmentów: 
Danuta Bartosz